Dziś znamy odpowiedź, co się dzieje: kryzys ojcostwa to sprawił. Dziś już nie ma prawdziwych mężczyzn. Nie ma tych, którzy wprowadzali chłopców do świata odpowiedzialności, uczyli jak żyć, byli przykładem. Kiedyś mieliśmy zamki i królów, którzy dbali o ład i porządek na świcie. Kiedyś to było jakoś lepiej, prościej. Prawda?
A no, nie koniecznie!
Dawid, został jednym z najważniejszych królów w starotestamentalnej historii Izraela. Najmłodszy syn Jessego, którego wstydzili się wszyscy, a ojciec najbardziej. Między innymi dlatego, że miał rude włosy i zniewieściały wygląd. Tata schował go przed Samuelem (prorokiem, który namaścił go na króla) i udawał, że nie ma więcej dzieci do pokazania. Abraham jest tak zaangażowany w relacje z Bogiem, że chce poświęcić swojego syna w ofierze. Związuje go i podnosi na niego nóż, by rozpocząć rytuał. Nie rani fizycznie, ale duchowo już naznacza go na całe życie. Izaak dorasta potem w cieniu swojego ojca: wielkiego wodza plemiennego, który rozmawiał z Bogiem. Cień ten nie rozwija go, ale przytłacza. Był bierny, szukając żony i takim pozostał dla swoich synów. Od niego pochodzi Jakub, umiłowany syn… mamusi, która załatwiła mu pierworództwo, oszukując niewidomego męża. Człowiek, który na początku swojej historii był "bez tożsamości". Z niewoli egipskiej Izraelitów wyprowadza Mojżesz. Człowiek, który został znaleziony w wiklinowym koszu i wychowany przez kobietę w pałacu. Brak męskiego wzoru sprawił, że nie był w stanie zapanować na emocjami. W gniewie, którego nie potrafi pohamować, zabija egipskiego żołnierza. Ucieka potem na pustynię, gdzie chowa się przed całym światem ze strachu.
Brakło w jego życiu ojca, który pokazałby mu, że mieczem można zabić, ale też można budować i zmieniać świat.