Pracujesz przy komputerze? Twój syn ma nieprawidłowy obraz mężczyzny i ojca


Pracujesz przy komputerze? Twój syn ma nieprawidłowy obraz mężczyzny i ojca

Od kilku miesięcy w naszym domu zamieszkał kolejny osobnik -- pies. Zauważyłem pewną prawidłowość. Kiedy ja zajmuję się pracami domowymi: praniem, sprzątaniem, naprawami, to zrywa się ze swojego legowiska. Kręci się koło mnie, zagląda do pralki, obwąchuje młotek, śrubokręty. Jest ciekawski. Jest blisko mnie. Zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy siadam przy biurku. Kładzie się gdzieś obok i śpi. Tracimy kontakt na długie godziny. I to jest klucz do zrozumienia, jak współcześni ojcowie tracą kontakt ze swoimi synami.


Jak kiedyś rodzice spędzali czas z dziećmi?

Tradycyjny model wychowania dzieci polegał na tym, że ojcowie i synowie (córki oczywiście też, ale skupmy się tym razem na męskiej relacji) mieszkali ze sobą pod jednym dachem, a praca, czyli źródło utrzymania, była tuż obok. Ojcowie naturalnie uczyli swoich synów fachu, przygotowując ich na czas, w którym ci drudzy zastępowali tych pierwszych. Razem więc orali, szyli lub wykuwali narzędzia. Tata był mistrzem, który powoli wprowadzał w świat i pokazywał, jak należy się w nim poruszać. Był przez długi czas autorytetem, bo, kiedy był młody i silny, to potrafił, a gdy się zestarzał, to wiedział i miał doświadczenie.

Potem nastąpił czas rewolucji przemysłowej i ojcowie odeszli z domów, by zarabiać w fabrykach. Ich nieobecność wypełniły matki. Już nie było męskiego przewodnika, który był dostępny w każdej chwili. Tę stratę niektórzy intuicyjne wypełniali zapraszając swoich synów tam, gdzie pracowali. Zabierali ich do kopalni, do lasu, na plac budowy. Wtedy dorastający chłopak mógł podziwiać i znów uwierzyć w ojca -- mężczyznę. Mógł spojrzeć na niego jako na tego, który potrafi zmieniać świat, kształtować go według własnego zamiaru. W taki sposób uczyły się roli, jaką od zawsze pełnili mężczyźni.

Zmiana w sposobie zarabiania na życie, to zmiana relacji

Wraz z odejściem ojców nastąpiła jeszcze jedna zmiana. Pojawiła się praca umysłowa, którą ci, którzy ją wykonywali, pokazywali jako bardziej wartościową. Pracownik fizyczny był kimś pospolitym, godnym pogardy. Ten zaś, który pracował umysłowo, stał wyżej na drabinie społecznej, zajmował się sprawami bardziej "uduchowionym". W taki sposób ojciec, który machał kilofem, młotem lub kielnią zaczął robić coś gorszego, pośledniego. Znów przestał być wzorem do naśladowania. Synowie zaczęli się od nich odwracać, bo nie chcieli gorszego życia, ale tego lepszego. Praca fizyczna była złem, więc i ten, który ją wykonywał, był taki sam.

A komu było bliżej do intelektualnej wrażliwości, życia bez czarnych od węgla i szorstkich od odcisków rąk? Znów matkom i kobietom. Ponownie wypełniły one pustkę po ojcu, który tym razem nie odszedł, ale został wyrzucony z życia dorastających chłopaków.

Wirtualna praca to wirtualne więzi

Rewolucja informatyczna i związana z nią praca biurowa doprowadziły do zerwania więzi ojców z synami. Obecnie tata spędza ze swoim dzieckiem dwie, trzy godziny dziennie. **Jest miły i sympatyczny, ale nie jest w stanie wytłumaczyć mu, czym się zajmuje.**

No bo jak opowiedzieć dziecku o zarządzaniu zasobami ludzkimi, wypełnianiu PIT-ów, stawianiu kejpiajów, CTR-ach i klikbajtach w taki sposób, by ten znów mógł spojrzeć na swojego ojca jak na mężczyznę, który zmienia świat na lepsze? Przecież on godzinami gapi się w monitor i wygląda dokładnie jak jego dziecko, które przegląda Facebooka, buduje domy w Minecraftcie i walczy w LOLu.

Ojciec robi to samo, co jego syn: bawi się cały dzień.

Pies pomógł mi więc zrozumieć to, co dostrzegłem już przy pierwszym dziecku. Nie doczekam się na dzień, w którym mój syn sam podąży za mną i za tym, co robię. Nie zainteresuje się moją pracą i nie będzie mnie za nią podziwiał. Muszę szukać innej drogi, bo moim synowie potrzebują ojca realnego.